Majka wygrał z Totolotkiem 1,7 mln zł!
10.04.2002 07:15
Ponad 1,7 mln zł zapłaci Totalizator Sportowy graczowi, który trafił szóstkę w dużym lotku. We wrocławskim sądzie okręgowym zapadł we wtorek wyrok w trwającym od ponad dwóch lat procesie
Wrocławski sąd okręgowy zdecydował, że Totalizator Sportowy ma wypłacić panu Franciszkowi ponad 1,7 mln zł plus odsetki.
Wrocławianin Franciszek Majka jest rencistą. Od wielu lat grał w dużego lotka. Regularnie odwiedzał kolekturę koło Fabryki Automatów Tokarskich, w której pracował. Zawsze skreślał te same liczby. Szóstkę trafił 17 lutego 1999 r. Wygrał 1, 7 mln zł. Ale o tym nie wiedział. Obstawiał jak zawsze we Wrocławiu. Potem wyjechał do sanatorium do Ustki. I tam 11 marca w jednej z kolektur sprawdzał, czy coś trafił. Lottomat orzekł: brak wygranej. Pan Franciszek kupony wyrzucił i postawił nowe zakłady z liczbami tymi samymi, co zawsze. Dopiero w maju, gdy Totalizator zaczął szukać szczęśliwca, który nie podjął wygranej, zorientował się, że chodzi o niego. W trwającym od ponad dwóch lat procesie walczył o prawo do wygranej.
Sąd orzekł, że Franciszek Majka udowodnił, że to on jest osobą, która wygrała. - Kupon był wysłany w kolekturze, w której grał od 1991 roku. Były na nim te same numery, które pan Majka skreślał od wielu lat - uzasadniała wyrok sędzia Beata Stachowiak. Sąd nie podzielił zdania przedstawicieli totalizatora, według których utrata kuponu pociąga za sobą utratę praw do wygranej. - Przepisy nic nie mówią o sytuacji, gdy kupon został utracony z winy totalizatora, a tak było w tym przypadku - mówiła Beata Stachowiak. Przedstawiciele totalizatora twierdzili, że lottomaty nie służą do sprawdzania wyników losowań. - Trudno się z tym zgodzić, skoro wypłata wygranej do 2 tys. zł. następuje w kolekturze po sprawdzeniu kuponu właśnie w lottomacie - mówiła Beata Stachowiak. Zdaniem sądu również przepisy regulaminu totalizatora, według których gracz ma obowiązek w ciągu 48 godz. po losowaniu zgłosić się do oddziału totalizatora i poinformować o wygranej, są sprzeczne z przepisami ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych.
Świeżo upieczony milioner nie chciał zdradzić, na co wyda pieniądze. - Zastanowię się nad tym, gdy będę je miał już w kieszeni. Wygląda na to, że najpierw kupię środki środki uspokajające - żartował na korytarzu sądowym. Jego adwokat Kazimierz Cyrklewicz widząc, że panu Franciszkowi mówienie przychodzi z wyraźnym trudem, poprosił dziennikarzy o uszanowanie targających jego klientem emocji i wyprowadził go z budynku sądu.
Przedstawiciele totalizatora jeszcze nie wiedzą, czy będą się odwoływać. - Zastanowimy się czy wniesiemy apelację, czy wypłacimy pieniądze - powiedziała Dorota Pajzderska, dyrektor wrocławskiego oddziału Totalizatora Sportowego.
Maciej Miskiewicz(gazeta)
Wrocławski sąd okręgowy zdecydował, że Totalizator Sportowy ma wypłacić panu Franciszkowi ponad 1,7 mln zł plus odsetki.
Wrocławianin Franciszek Majka jest rencistą. Od wielu lat grał w dużego lotka. Regularnie odwiedzał kolekturę koło Fabryki Automatów Tokarskich, w której pracował. Zawsze skreślał te same liczby. Szóstkę trafił 17 lutego 1999 r. Wygrał 1, 7 mln zł. Ale o tym nie wiedział. Obstawiał jak zawsze we Wrocławiu. Potem wyjechał do sanatorium do Ustki. I tam 11 marca w jednej z kolektur sprawdzał, czy coś trafił. Lottomat orzekł: brak wygranej. Pan Franciszek kupony wyrzucił i postawił nowe zakłady z liczbami tymi samymi, co zawsze. Dopiero w maju, gdy Totalizator zaczął szukać szczęśliwca, który nie podjął wygranej, zorientował się, że chodzi o niego. W trwającym od ponad dwóch lat procesie walczył o prawo do wygranej.
Sąd orzekł, że Franciszek Majka udowodnił, że to on jest osobą, która wygrała. - Kupon był wysłany w kolekturze, w której grał od 1991 roku. Były na nim te same numery, które pan Majka skreślał od wielu lat - uzasadniała wyrok sędzia Beata Stachowiak. Sąd nie podzielił zdania przedstawicieli totalizatora, według których utrata kuponu pociąga za sobą utratę praw do wygranej. - Przepisy nic nie mówią o sytuacji, gdy kupon został utracony z winy totalizatora, a tak było w tym przypadku - mówiła Beata Stachowiak. Przedstawiciele totalizatora twierdzili, że lottomaty nie służą do sprawdzania wyników losowań. - Trudno się z tym zgodzić, skoro wypłata wygranej do 2 tys. zł. następuje w kolekturze po sprawdzeniu kuponu właśnie w lottomacie - mówiła Beata Stachowiak. Zdaniem sądu również przepisy regulaminu totalizatora, według których gracz ma obowiązek w ciągu 48 godz. po losowaniu zgłosić się do oddziału totalizatora i poinformować o wygranej, są sprzeczne z przepisami ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych.
Świeżo upieczony milioner nie chciał zdradzić, na co wyda pieniądze. - Zastanowię się nad tym, gdy będę je miał już w kieszeni. Wygląda na to, że najpierw kupię środki środki uspokajające - żartował na korytarzu sądowym. Jego adwokat Kazimierz Cyrklewicz widząc, że panu Franciszkowi mówienie przychodzi z wyraźnym trudem, poprosił dziennikarzy o uszanowanie targających jego klientem emocji i wyprowadził go z budynku sądu.
Przedstawiciele totalizatora jeszcze nie wiedzą, czy będą się odwoływać. - Zastanowimy się czy wniesiemy apelację, czy wypłacimy pieniądze - powiedziała Dorota Pajzderska, dyrektor wrocławskiego oddziału Totalizatora Sportowego.
Maciej Miskiewicz(gazeta)
- 06.12.2024 10:47 • Hygge vs Mikołajki
- 21.11.2024 12:49 • Rosja Grozi Atakiem Na Polskę
- 17.11.2024 08:02 • Zarobki Polska vs Dania
- 07.11.2024 10:02 • Mykoplazma- Kolejne Zagrożenie Bakteryjne na Świecie
- 25.10.2024 11:30 • Święto Zmarłych w Polsce i Danii
- 11.10.2024 11:04 • Polacy Znów Chętnie Wyjeżdżają Za Granicę